Fanon Totalnej Porażki

Na tej wiki głównie przechowujemy stare fikcje pisane przez użytkowników. Jeśli któryś z nich przebywa na innych wiki, a nie chciałby, żeby one były dostępne na stronie, prosimy o kontakt z admininistratorami wiki w celu ich usunięcia.

CZYTAJ WIĘCEJ

Fanon Totalnej Porażki
Advertisement

(czołówka)


(w pokoju tajemnic)Claire: Dobra, myślę, że trochę ochłonęłam. Prawie odpadłam wczoraj. To się nie może więcej powtórzyć!

(w pokoju tajemnic)Vanessa: Hmm, mam wrażenie, że ktoś się przyczynił do eliminacji Harolda. No cóż, nie mój problem.

(w pokoju tajemnic)Sally: Mam taki dobry humor! Jak zwykle, hihi. Idzie mi coraz lepiej. Może naprawdę mam szansę na zwycięstwo?


Śniadanie, w fast-foodzie

Vanessa (wchodząc do fast-fooda): Mmm, jaki nęcący zapach. Postarali się dzisiaj.

Marti: No ba, śniadanie co prawda hotelowe, ale smaczne.

Willie: Zastanawia mnie tylko, kto je przyrządził. Nie widziałem od rana Chefa.

Drake: Pewnie zaraz się z Chrisem pojawi i coś nam zgotują głupiego.

Sami (do Drake’a): Oj, nie wykrakaj, bo już dwa razy odpadłeś przez „głupie” zadania. Ciekawe, czy trenowałeś od tamtego czasu, hehe.

(w pokoju tajemnic)Drake: A kiedy miałem trenować? Ostatnie lata spędziłem z zespołem. No i nawet nie wiedziałem, że będę brał udział w tym programie.

Lilly (do Claire): Widzę, że humor ci wrócił, co?

Claire (zajadając): Powiedzmy, (mfmfmf) muszę jeść dużo (mfmfmf), by mieć siłę do gry (mfmfmf).

(nagle za oknem słychać uderzenie w ziemię)

Max: O kurde! Co to walnęło?!

Lilly: Może scenografia się zawaliła? Hehe.

Lucas (wyglądając za okno): Gorzej………kosmici wylądowali!

(wszyscy wielkie wtf; wychodzą, by sprawdzić)

Drake: No faktycznie to wygląda jak latający spodek.

Marti: Na razie jest leżącym spodkiem.

Sami: I co, może zaraz jeszcze wyjdą z niego małe zielone ludki, co?

Max: No co ty, hehe…hehe…he…

(drzwi spodka się otwierają, wyłania się postać kosmity)

Vanessa: Eee…dobra, to już jest mega porąbane.

Sami: To na pewno przebrany Chris.

Drake: Jeśli tak, to musiał się nieźle sklonować. (pokazuje pozostałą dziesiątkę „kosmitów”)

[notka autora: kosmici mówią kosmicznym, zniekształconym głosem; piszę tu, by nie pisać przy każdej wypowiedzi tego samego]

Kosmita-wódz: Przybywać w pokoju.

Marti: Hehe, raczej w spodku…(dostaje w głowę od Sami)..ał!

Lucas: Jaką mamy tego pewność?

Willie: I czy na serio jesteście kosmitami? Jakoś tak mało chce mi się wierzyć, że wylądowali tak na jakimś starym planie filmowym nie wiadomo gdzie.

Kosmita#1: My chcieć poznać waszą planetę, to wszystko.

Vanessa: A nie przypadkiem ją podbić? Już my znamy takich.

Sami (do Vanessy): No ja nie wiem, jakich ty masz znajomych.

Sally: Ale czad! Vanessa zna kosmitów. Hihi.

Lilly: Dobra Chris, przestań się zgrywać już.

Marti: Właśnie, wymyśl coś lepszego.

Kosmita#2: Czemu wy nie chcieć pokoju? To smutne.

Sami: Idź już sobie, ośmieszasz się tylko.

Kosmita-wódz: Ehh… Skoro wy nie chcieć gadać (wyjmuje dziwną broń przypominającą pistolet), to natychmiast oddać nam najpłodniejszą samicę.

(lekka konsternacja)

Lucas (wypycha Vanessę naprzód): No idź, wywołał cię, hehe.

Vanessa (do Lucasa): Ty gnojku, już nie żyjesz.

Kosmita-wódz (do Vanessy): Iść z nami.

Vanessa: Jasne, byście mnie tam molestowali, nie dzięki. Na to się w tym programie nie zgadzałam.

Kosmita-wódz: To być rozkaz, nie prośba. (strzela z pistoletu w ramię Vanessy, a po chwili w miejscu strzału rozpuszcza się jej ubranie)

Vanessa: Ej! To moja ulubiona bluzka! I w ogóle, jak to możliwe?

Lucas: A co, jak to na serio są kosmici? Chris miałby taką broń?

Lilly: Ja nie wiem, ale w zaistniałej sytuacji proponowałabym…………wiaaaaaaać!!!

(wszyscy zaczynają uciekać)

Vanessa (na chwilę się zatrzymuje): Nie no, przecież to na pewno Chr…

Marti (łapiąc Vanessę): Potem pokombinujesz, na razie stąd zwiewajmy. (uciekają obie)


W opuszczonym budynku na tyłach teatru

Sami: Dobra, to co robimy? Jakiś plan?

Vanessa: O nie, znowu chcesz się bawić w liderkę?

Sami: Tylko spytałam…

Drake: Może powinniśmy spróbować pogadać z nimi na serio? No bo….nawet jak to nie są prawdziwi kosmici, to może to część zadania?

Lucas: Albo wydajmy Vanessę. Hehe.

Vanessa (szeptem do Lucasa): Kiedyś ci się dostanie…

Lucas (szeptem do Vanessy): Akurat… Zobaczysz, jeszcze odpadniesz przede mną.

Vanessa: Hah, śmieszny jesteś.

Sami: Przestaniecie tam szeptać? A wracając do tego, co powiedział Drake, to może rzeczywiście to jest zadanie?

Max: Ta, ale co mamy robić? Bronić Ziemii?

Lucas: To w takim razie Willie powinien pójść i ich rozwalić.

Willie: Eeeee? Czemu ja?

Lilly: Jedyny masz tu broń. (wskazuje wzrokiem jego katanę, z którą się nie rozstaje)

Willie: Aleeee….noo….

Claire: Może najpierw schowajmy się w bezpiecznym miejscu! Tutaj mogą nas łatwo dorwać…

Sami (do Claire): Gdzie proponujesz zatem?

Marti: Chyba najbezpieczniejsza jest kamienica. Chris mi kiedyś napomknął, że jest tam system zabezpieczeń dobry.

Vanessa: No to na co czekamy? Idziemy!

(wszyscy wychodzą, Lilly ciągnie Claire tylnym wyjściem)

Lilly (szeptem): Fajnie, że wróciła stara Claire. Chodź ze mną, mam ciekawy plan.

Claire (szeptem): Jesteś pewna? W sumie nie wiemy, co się dzieje.

Lilly (szeptem): W sumie to nieważne, byle byśmy się dobrze bawiły, nie?

Claire (szeptem): Jak tak mówisz, to się trochę zaczynam bać…


Na mieście

(skradają się bocznymi uliczkami)

Vanessa: Jesteście pewni, że to się nie skończy tragedią?

Sami: Jak zwykle panikujesz.

Drake: Obie przesadzacie, starajmy się jak najciszej przedostać.

Sally: O, już chyba widać kamienicę, hihihi.

Vanessa: Sally, trochę ciszej.

Marti: Właśnie, śmiej się ciszej.

Sally: Ale ja się tak normalnie śmieję. Nic nie poradzę, hihihi.

Sami: Sally!

Max: Ej, nie krzycz na nią, bo jeszcze gorzej będzie.

(zostają zauważeni)

Kosmita#4: Stać!

Drake: No to już po nas…

Kosmita#4: Jak dobrze, że jesteście. Czekamy właśnie na was.

(wszyscy zdziwieni, a kosmita wskazuje im fast-food)

Lucas (do Drake’a szeptem): Chyba chcą, byśmy im posiłek zrobili.

Vanessa: Chyba nie mamy nic do stracenia… Idziemy.

Sami (szeptem do Vanessy): Ty wiesz, co robisz?

Vanessa (szeptem do Sami): Spooooko, mam już plan.


W fast-foodzie

Kosmici: Jeść! Jeść! Jeść! Jeść!

Marti: Gdzie wasze maniery, panowie? Yyy albo panie. W sumie nie wiem…

Kosmita#9: Poczęstować nas typowym ziemskim posiłkiem.

Max: No już idziemy przecież.

(w kuchni)

Lucas: No, chyba nie ma tych, co nas ścigali.

Sami: Taaa, podobno nasza panna odmieniona ma plan.

Vanessa: Odmieniona, podoba mi się to. Hehe. Plan jest prosty. Podajmy im coś, co sprawi, że nie będą w stanie nawet myśleć.

Marti: Coś na przeczyszczenie?

Sally: Albo ostrego!

Vanessa: Sally zgadła. Podajmy im najpikantniejszą potrawę, jaką się da.

Max: Niby pomysł dobry, ale kto tu umie dobrze gotować?

Vanessa: Mogę ja, Claire, Marti (Marti wydaje odgłos w stylu „ehhh”) i…

Sami: Moment. Jakoś nie widzę od dłuższego czasu Claire ani Lilly.

Max: Fakt, zniknęły gdzieś. Williego też nie widzę.

Lucas: Po nim to akurat bym się tego spodziewał. Uciekł, gdy sprawa zrobiła się poważna.

Drake (do Lucasa): Ej, nie obrażaj Williego! On jest spoko. Czasem może fajtłapowaty, ale ogólnie jest spoko.

Sami: Właśnie, nie uciekłby ot tak. Prędzej ta cała Lilly.

Vanessa: LUDZIE! Dziękuję. Może zajmijmy się tym, co musimy, a potem się kłóćmy.

Sami (do Vanessy): Ehh, dobra, to ja pomogę wam. Trochę umiem gotować.

Drake: To my nakryjemy do stołu i w ogóle.

Max: Właśnie, zróbmy pozory, że wszystko gra.


Tymczasem gdzieś indziej

Claire: No wiesz…nie wiem, czy to wypali.

Lilly: Nie przesadzaj, ja to wymyśliłam, więc musi wypalić!

Claire: I tak mam złe przeczucia…

Lilly: Nie panikuj, tylko wykonaj swoją robotę, a wszystko będzie dobrze. Niczego się głupki nie domyślają, hehe.

(w pokoju tajemnic)Lilly: No cóż, warto mieć plan awaryjny. Na takie właśnie momenty. Heh. Ja to jednak mam głowę do takich rzeczy.


Z powrotem w fast-foodzie

Kosmita#6: No i gdzie to wasze danie?

Max: Za niedługo będzie. Wybaczcie, ale jest was dużo i to trochę trwa.

Kosmita#5: Oby nie za długo.

Drake: Może coś wam zagrać? Żebyście się nie nudzili.

Kosmita#8: Nie, my chcieć jeść!

Kosmici: Jeść! Jeść! Jeść! Jeść! Jeść!

Max (szeptem do Drake’a): No co one tam robią?


W kuchni

Sami (wsypując coś dziwnego): W sumie nawet nie wiem, co to jest….ale nie ja to będę jadła. Hehe.

Vanessa (do Sami): Skup się, a nie gadaj do siebie.

Sami: No naprawdę…

Marti: Dobra, chyba gotowe.

Sally: Panowieee! Możecie podawać! Hihi.

(Max i Drake wracają do kuchni)

Drake: No wreszcie.

Max: Taaa, już nie wiedzieliśmy, jak ich zabawiać. (zerka na potrawę, która dziwnie bulgocze) Eee, czy to na pewno bezpieczne?

Lucas: Cóż, jeśli to kawalarze, to dostaną za swoje. Jeśli kosmici, to też.

Drake: Ma sens.

(wchodzą na salę główną i podają)

Kosmita#7: Pachnieć dobrze.

Kosmita#6: Czy u was też mówić coś przed zacząć posiłek?

Max: Noooo…powiedzmy, że „smacznego” starczy.

Kosmici: Smacznego!

(zaczynają zajadać)

Marti (szeptem): No to teraz będzie śmiesznie, hehe.

(ale nic się nie dzieje)

Vanessa: Eee…czy na pewno wsypaliście DUŻO tych przypraw?

Sami: No ja sypałam chyba z dwie minuty. (podchodzi do Lucasa) Masz, spróbuj.

(wciska mu widelczyk owej potrawy na siłę)

Lucas: Mfmfmfm. (zaczyna przeżuwać) Hmm, no takie tr-

(pada na ziemię nieprzytomny)

Wszyscy: Oj!

Kosmita#5: Bella fantastico!

Sami: Czemu nagle gada po włosku?

Drake: Pewnie się naoglądali jakiejś włoskiej telewizji.

Max: Ej noooo, plan Vanessy nie wypalił.

Vanessa: Ale to….nie do wiary!


Tymczasem przy spodku

(Willie obserwuje kosmitów przed spodkiem z ukrycia)

Willie (do siebie): Williamie, to twoja szansa, pokaż innym, że jesteś coś wart… Niech nie mają cię ciągle za chucherko. (wyciąga katanę) Oby moc……….była ze mną!

(tymczasem z drugiej strony obserwują wszystko Lilly i Claire)

Lilly: Tylko obserwuj, zaraz wdrażamy w życie nasz plan.

Claire: Jak to? Przecież jeszcze nie wszyscy…

(Willie wybiega i biegnie w stronę kosmitów)

Willie: Nie zniszczycie naszej planety!!!

Kosmita#2: Kto to być?

Kosmita-wódz: Jeden z tych, co nas przywitać chyba.

Willie: To wasz koniec!

Kosmita#2: Chyba nas atakować.

(niestety Willie przewraca się, a jego katana przy uderzeniu w ziemię łamie się na dwie części)

Willie (leżąc): Czyli to jednak była atrapa? Bu…

Claire: Czemu mu nie pomogliśmy???

Lilly: Heh, to część planu. Zauważyłam, że się odłącza, więc strzeliłam, że na 90% zrobi to, o co został poproszony. Teraz tylko musimy grzecznie czekać, aż zwierzyna zajdzie w naszą pułapkę.

Claire: Okeeeej…

Kosmita-wódz (do Williego): Ty nas zaatakować! Wy być agresywna rasa! Zbiórka przy spodku. Poinformować wszystkich!

Willie (leżąc, do siebie): Świetnie…


W fast-foodzie

Kosmita#5: My być wdzięczni za waszą gościnność.

Sally: Ależ cała przyjemność po naszej stronie! Hihi.

Reszta (pod nosem): Taaaa…

(dzwoni dziwne urządzenie na głowie kosmity)

Kosmita#8: Mhm. (…) Mhmmm. (…) My dostać informacja, że my nie móc wam dłużej ufać. Wy zaatakować nas. My aresztować was, wy iść z nami.

Sami: No świetnie, a teraz co?


Przy spodku

Wszyscy: Willie!

Willie (skruszony): Wybaczcie, schrzaniłem…

Vanessa: Czyli po to ten dziwak zniknął.

Sami: Więc jednak chciał pomóc. Przynajmniej nie zwiał jak Lilly czy Claire.

Kosmita#8 (do wodza): Co my z nimi zrobić?

Kosmita-wódz: Hmm…oni atakować nas przy użyciu rąk. (…) Uciąć ręce!

Wszyscy: Co?????

Marti: Dobra, to przestaje być zabawne…

Vanessa: No chyba prędzej przebiorę się za faceta, niż dam sobie ręce uciąć.

Sally (do Vanessy): Ty to jeszcze pół biedy. Pomyśl sobie, jak faceci będą cierpieć, bez swoich rąk. Hihi.

(niezręczna cisza)

Panowie: EJ!

Kosmita-wódz: Zabrać ich do komory badań.

(Lilly wyskakuje z ukrycia)

Lilly: Hola hola! Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa!

Kosmita#4: Kim ty być?

Lilly: Lilian Morrisom. Zapamiętajcie to imię, bo będziecie o niej opowiadać, jako bohaterce Ziemii. Claire również. Claire!

(kosmici stoją w miarę blisko siebie w jednym punkcie przy spodku, Claire ujawnia się w oknie obok i ciągnie linę)

Vanessa: Co wy niby…

(uaktywnia się pułapka, a kosmici wpadają do worka, który wychodzi spod ziemi i zawisa na słupach latarni obok)

Kosmita#4: Yyyy, krępująca sytuacja.

Kosmita-wódz: Zamknąć się!

Sami: Ciekawi mnie tylko, jak zmajstrowałyście to w jeden dzień.

Lilly: Noooo…nie twój interes! Teraz ja dopełnię dzieła.

(w pokoju tajemnic)Lilly: No czasem w nocy się wymykałam i badałam teren. Założyłam kilka pułapek w nadziei, że okażą się przydatne. Tadam! Przydała się. Hehe.

Lilly: Czas na show. (wyjmuje kij baseballowy) Gotowi na pokaz?

Marti: Nie wiem, czy jestem na cokolwiek gotowa z twojej strony.

Lilly (do kosmitów): Ostatnie słowo?

Kosmita-wódz: Ty przestać. Przemoc niczego nie rozwiązywać.

Lilly: To może się przyznacie, że jesteście żartownisiami? A może ludźmi z ekipy?

Kosmita#2: Ziemianka bredzić. Ja chcieć do domu.

Lilly: Pomogę, hihi. (zamachuje kijem, po czym uderza mocno „kulę” z kosmitów, a ta odczepia się od latarni i wpada do otwartych drzwi spodka)

(w środku)

Kosmita-wódz (do pilota): Koniec misji. Wracać do domu.

Kosmita-pilota: Ehh, a ja mówić, że to się nie uda…ale wy mnie nie słuchać!

(spodek chaotycznym ruchem wznosi się w powietrze, a następnie wypuszcza dym i odlatuje w nieznanym kierunku)

Sami: O kurde. Dobra, przyznaję, to było niezłe.

Lilly: Jakby ktoś jeszcze wątpił, to mogę pokazać o wiele więcej.

(Claire dołącza do reszty)

Claire: Poszło idealnie!

Lilly: No ja myślę! (przybija jej piątkę)

(w pokoju tajemnic)Claire: Cieszę się, że nasza współpraca się lepiej układa. Może rzeczywiście coś ugramy w tym sezonie. Fajnie by było, heh.

Max (rozwiązuje Williego): Ciekawi mnie tylko, czym te cosie były naprawdę.

Sami: Chris z ekipą, to pewne.

Vanessa: Narażałby się na takie „przygody”?

Sami: Fakt, jesteśmy na tyle nieprzewidywalni, że nie ryzykowałby.

Willie: Mieli ciekawe wnętrze spodka, zdążyłem się przyjrzeć.

Sally: No to może rzeczywiście byli kosmici?

Drake: No ale kosmici nie istnieją, nie? (…) Co nie?!

(podjeżdża auto, z którego wysiada Chris)

Wszyscy: CHRIS!

Chris: Ojej, ale się drzecie. To już nie można sobie zrobić dnia wolnego.

Max: Ale tego no…przed chwilą działo się tu coś dziwnego.

Marti: Taa, kosmici nas najechali. Czyżbyś miał z tym coś wspólnego?

Chris (odwraca głowę): Kosmici? Pierwsze słyszę.

Sami: O patrz, tam! (wskazuje na telewizor na wystawie sklepowej, który pokazuje sceny z przyjazdu kosmitów i wielką akcję Lilly i Claire)

Chris: Hmm, więc to się stało podczas mojej nieobecności.

Marti: Jak to wyjaśnisz?

Chris: Cóż, zbadamy tę sprawę. Widziałem jednak, że całkiem nieźle sobie poradziliście. Zwłaszcza Lilly i Claire.

Lilly: Heh, no nie zaprzeczę.

Chris (do Lilly i Claire): Niech wam będzie, dostaniecie dzisiaj nagrodę. Możecie obejrzeć dowolny film w kinie 5D.

Claire: Ale super! (…) Jak to 5D?

Chris: No zobaczysz. Mamy takie cudeńko tutaj. A reszta może wracać do swoich spraw, na razie!

(Chris odjeżdża)

Sami: Okeeeej, to było mega podejrzane.

Vanessa: Ale ważne, że już po wszystkim. Ja idę spać.

Marti: Ja chyba też.

(Vanessa i Marti odchodzą)

(w pokoju tajemnic)Sami: Jeśli to było zadanie, to było mega dziwne. Chris nie robił nam wcześniej takich psikusów, więc sama nie wiem już, co o tym myśleć.

(w pokoju tajemnic)Willie: Dzisiejszy dzień był dziiiiiwny, zdecydowanie. I straciłem swoją katanę, bu…

(w pokoju tajemnic)Sally: Dzisiejszy dzień był superaśny! Dawno się tak nie bawiłam. Kocham Chrisa! Kocham wszystkich! Hihi.

(w pokoju tajemnic)Drake: Zastanawia mnie, czemu ci kosmici nie dostali żadnego ataku po naszej potrawie. Przecież Lucas…..ŁO MATKO, LUCAS!

(zbliżenie na fast-foodową kuchnię, gdzie ciągle leży powalony potęgą pikantnej potrawy Lucas, cóż…)


Odcinki Życia Totalnej Porażki
ŻYCIE LOGO
Nowe, dziwaczne miejsceDobre, złe czasyDziwne atrakcjeRęce, które karmiąOgień zwalczaj ogniemWojna gangówKrólowa powraca
Łamiemy zasady!Znowu nic ciekawego w TV10:15 w sobotni wieczórCo za dzień!Pozdrowienia z wakacjiOkrutne kłamstwoWróg publiczny nr.1
Dorwać złodzieja!Nienawidzę godzin szczytu!Niewolnicy władzyA niech się dzieje twoja gra...Show musi trwać...Siła równości
Nie zatrzymuj mnie teraz!Życie Totalnej Porażki - tajemniczy dodatekDługa jest droga na szczyt, jeśli chcesz grać rock'n'roll!
Życie na żywoZ pamiętników rodziny Stone
Ostatnie Wyzwanie cz.1Ostatnie Wyzwanie cz.2Ostatnie Wyzwanie cz.3
Advertisement